Dekolt do pępka i błyszczący cień na powiece

Od kiedy pamiętam ciało kobiety było uznawane za "grzeszne". Kobieta która nosi dekolt i krótkie spódnice mimo wiedzy którą posiada będzie określona mianem zdziry. Szkoła to nie miejsce na takie ubrania, praca też nie, kościół? No chyba zwariowałaś! Podobno przez ubiór wyrażamy szacunek. Okay. Ale przez to jak wyglądamy staramy się również wyrazić SIEBIE. Ludzie mają z tym problem, tylko że kompletnie nie rozumiem dlaczego. Czy dekolt zabiera nam zdobytą wiedzę? Kozaki na szpilce robią z nas tępe i ułomne osoby?

Starałam się znaleźć jakieś zdjęcia, na których widać mi dekolt, ale mam nowy telefon i mało na nim zdjęć
 Otóż, mimo wszystkich spekulacji - NIE. Mam w klasie chłopaka który zatraca się w świecie nauki i kościoła, a poglądy ma iście ze średniowiecza. Dla niego większość moich ubiorów jest zła, większość ubiorów całej szkoły jest zła. Tak jak używanie słowa seks czy aborcja, ale to nie o tym chciałam mówić. Według niego jakikolwiek dekolt pokazujący więcej niż obojczyki jest niemoralny. bo jego mama.... Ale czy ja w jakimś stopniu jego mamę przypominam? To że mamy piersi nie jest naszą winą! No i hej, o jakiej winie tu mówimy? Kochajmy siebie, co za tym idzie swoje ciało, a co za tym idzie, nie traktujmy go jak skazy czy grzechu który trzeba ukryć. Albo makijaż do szkoły, to też zawsze było śmieszne. Pamiętam że u mnie w gimnazjum (nigdy nie będę go dobrze wspominać) malowanie się było ZABRONIONE. Nie mogliśmy (tzn dziewczyny nie mogły, kolejna dyskryminacja) mieć długich paznokci, w upały nosić spodenek (ale krótkie spódnice już tak), malować brwi, twarzy, czy rzęs. Szczególnie przestrzegała tego nasza nauczycielka od polskiego, tak więc moja klasa przeklinała to najbardziej.

Tylko nie rozumiem w czym do cholery przeszkadzały im moje czerwone paznokcie czy róż na policzkach. Kogo to niby dekoncentrowało? Ani mnie, ani nauczycieli, uczniów raczej też nie. Szkoła to nie pokaz mody - UWIELBIAM ten tekst. Ok, nie pokaz mody, ale gdzie uczeń ma wyrazić siebie? Szkoła to miejsce gdzie spędzamy najwięcej czasu, to tam nawiązujemy przyjaźnie i tak dalej więc czemu mamy ograniczać siebie? Czy makijaż  który uwydatni nasze atrybuty, a zminimalizuje skazy jest zły? Czy farba na włosach sprawi że przestaniemy przyswajać wiedze? Pytania na które każdy zna odpowiedź a i tak będzie ukrywał ciało, a krytykował ludzi którzy mają odwagę nosić się tak jak chcą. To chyba koniec moich wypocin na dziś. Standardowo, zapraszam na instagrama i do komentowania posta.

Komentarze

  1. Podobno mamy 12 sek żeby zrobić na kims wrażenie

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobiece ciało nie grzeszy, tylko wystawia na pokuszenie - tak to było chyba, prawda? 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wiem, że kobiece ciało nie jest grzechem - z tym zgadzam się w 100%. Uważam jednak, że kobiety, skoro uważają się za tak mądre, powinny wiedzieć, jaki strój wybrać udając się w określone miejsce. Bo do teatru przecież nie pójdziemy w stroju kąpielowy, a na spotkanie z prezydentem - w krótkich szortach. Myślę, że tutaj wszystko zależne jest od kilku czynników: od tego gdzie się wybieramy i na jaki strój się decydujemy. Bo mogą być szorty i szorty (takie do połowy uda i ledwo za tyłek), może być makijaż i makijaż (podkreślający urodę i mocny, wulgarny).
    Powinniśmy mimo wszystko pamiętać, że każda indywidualna jednostka przyczynia się do stworzenia społeczeństwa. A każde społeczeństwo ma swoje zasady , którym czasami po prostu musimy się podporządkować ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyrażanie siebie a ostentacyjna manifestacja to dwie różne sprawy. Szkoła to edukacja, czyli również nauka skromności i pokory.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tam! Z wiekiem dochodzi się do zdania, że to Ty masz się dobrze czuć przede wszystkim, a opinie pojedynczych ludzi co do wyglądu przestają interesować ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz